Większość jego fanów w dzisiejszych czasach zna Conana O'Briena jako odnoszącego sukcesy gospodarza talk-show. Trzymał biurko w co najmniej trzech talk-show, w tym w swoim obecnym, zatytułowanym po prostu „Conan”. Ale według samego żartownisia, prawie się nie stało.
Chociaż jest niezaprzeczalnie przezabawny i genialny – jego IQ jest tak wysokie, jak Stephena Hawkingsa – Conan przyznaje, że nie zawsze planował swoją karierę. Ale jeden program zmienił całą jego trajektorię i nigdy tego nie zapomniał.
Chociaż ma już ponad 3000 odcinków talk show na swoim koncie, O'Brien rozpoczął swoją karierę dość mocno. I przypisuje „Simpsonom” zmianę swojego życia.
Wczesne CV Conana na IMDb obejmuje pisanie do programów informacyjnych, a później pojawianie się w nich. W latach 80. i 90. występował w programie „Saturday Night Live”, zarówno jako pisarz, jak i w szkicach.
Ale to był stosunkowo krótki moment na radarze kariery, który zmienił kurs O'Briena. Napisał cztery odcinki „Simpsonów” w latach 1992-1993 i był to czas dla komika.
Jak podsumowały Eighties Kids, Conan zrezygnował z „SNL” w 1991 roku i dosłownie czekał, aż wydarzy się coś interesującego, kiedy zaproponowano mu występ w „The Simpsons”. Niewiele szczegółów jest dostępnych w Internecie, ale w książce o historii kreskówki/sitcomu wtajemniczeni wyjaśnili, że Conan przyznał się do bycia bardzo zdenerwowanym pierwszego dnia w studiu serialu.
Wkrótce przekonał do siebie resztę scenarzystów z ekipy i otrzymał pełne uznanie za zmianę kierunku „Simpsonów” i jego przyszłości.
Jednocześnie O'Brien nie planował pozostania z „Simpsonami” na zawsze. Kiedy więc Lorne Michaels, hollywoodzki milioner i gigant produkcyjny, ogłosił, że szuka zamiennika Davida Lettermana w „Late Night”, wydawało się to zrządzeniem losu.
O'Brien wzięła udział w przesłuchaniu, dostała koncert, a reszta to już historia. No, poza tym, że Fox nie chciał puścić utalentowanego komika. W końcu wszystko zostało uregulowane – w końcu gotówka jest królem – i Conan był gospodarzem „Late Night” przez około 16 lat.
Ale to, co najbardziej porusza w historii Conana i dowodzi, że nie odniósłby takiego sukcesu bez animowanego sitcomu, to fakt, że nawiązał tak silne przyjaźnie z innymi pisarzami.
Kiedy przesłuchiwał do talk show, scenarzyści „Simpsonowie” byli na widowni. A jego dawni koledzy z załogi wspierali go także przez cały jego nocny bieg. Dla O'Briena wszystko się połączyło dzięki Bartowi i reszcie postaci, a on nie zapomniał, jak ta pojedyncza okazja ukształtowała jego przyszłość.