James Gandolfini cierpiał za swoją sztukę. Nie wydawał się być typem, który chciałby, aby wszyscy wiedzieli o jego cierpieniu. Właściwie czuł się z tego powodu raczej źle. Dlatego James (znany również jako Jim/Jimmy) stale kupował prezenty i ekstrawaganckie przeżycia dla obsady i ekipy The Sopranos. Miał skłonność do wybuchów agresji nie na innych, ale na siebie. A były chwile, kiedy nie pojawiał się nawet w pracy całymi dniami. Pod wieloma względami był niespokojną duszą… Ale niesamowitym aktorem. I nie ma wątpliwości, że Tony Soprano pomógł zdefiniować jego niesamowitą, ale tragicznie krótkotrwałą karierę.
Przez sześć sezonów Tony Soprano dokonał naprawdę przerażających rzeczy. Z tego powodu o Jamesa pytano emocjonalnie. Musiał konsekwentnie znajdować się w przestrzeni głowy człowieka, który szedłby kijem dla swojej rodziny lub uderzał kogoś w głowę. Nie wspominając o kryzysie psychologicznym, przez który przeszedł Tony. To było dużo i, według obsady i ekipy The Sopranos w artykule opublikowanym przez Deadline, prawie na pewno odbiło się to na Jamesie…
James Gandolfini był hojny dla swoich kolegów i rzucił się w rolę Tony'ego Soprano
Jeśli jest jedna rzecz, o której każdy aktor i członek ekipy, który pracował z Jamesem Gandolfinim przy The Sopranos, stale powtarza, że był ciężko pracujący. Co więcej, był niesamowicie hojny wobec ludzi, z którymi pracował, pomimo ciemności, która pochłonęła go z powodu jego roli.
"[Jimmy] był taki obdarowany. Nie chciał być bohaterem. Doceniał to, co dostał, ile miał i zawsze się tym dzielił. Dzielił się tym z załogą. Dzięki prezentom, Aida Turturro, która grała Janice Soprano, powiedziała w wywiadzie dla Deadline.„Kiedyś dostał trochę pieniędzy, a my nie dostaliśmy pieniędzy, a on dał niektórym z nas trochę swoich pieniędzy. Jimmy zrobił tak wiele. To znaczy, miał tę twardą stronę, tak jak wszyscy. Potrzebowałem tego. Czy wiesz, jak trudno jest zrobić taki program i być liderem tych wszystkich emocji, myśli i drobiazgów? To było szalone, ale odpracował swoje."
James wiedział, że rola Tony'ego Soprano była czymś jedynym w swoim rodzaju. Wiedział też, że wymagało to od niego wiele. Ale według Terry'ego Wintera, scenarzysty i producenta wykonawczego serialu, nigdy nie odrzucił tego, o co go poproszono.
Jim był nieustraszony i całkowicie pozbawiony próżności, więc mogłeś napisać dla niego wszystko. Nie było żadnej nanosekundy, w której pomyślałeś, czy będzie chciał to zrobić? Czy będzie w stanie to zrobić? robić to emocjonalnie? Były sceny, w których na ponad czterech stronach, w ciągu trzech minut przeszedł od radości do wściekłości do łez. Stałeś na planie, obserwując, jak to robi, i to było zdumiewające, jak łatwo to wyglądało, kiedy to było wszystko, ale. Te sceny terapeutyczne. Facet pracował trzy lub cztery dni z rzędu, gdzie wychodził z planu dopiero o drugiej w nocy. Wrócił na kolejne osiem, 10 godzin później z czterema stronami terapii, tymi naprawdę szczegółowymi monologami, które napisaliśmy dla niego” – wyjaśnił Terry Winter.
„Czasami dosłownie siedziałeś tam, obserwując go i miałeś łzy w oczach stojąc pięć stóp dalej, patrząc, jak ten aktor gra te kwestie” – kontynuował Terry. „Był typem osoby, która przychodziła na plan i można było się z nim wygłupiać, śmiać się i rozmawiać, a on zawsze był zabawny i łaskawy. Byłem na planie, który był jak kościół, gdzie wszyscy są tacy cisza i nikt nie śmie się śmiać. Ten plan był po prostu wolny dla wszystkich, rozbijania piłek i śmiechu. Ludzie przyprowadzali swoje rodziny. Widziałeś tak wielu gości siedzących przy monitorze, że reżyser czasami nie miał nawet W szczególności Jim przywitałby się ze wszystkimi. Byłby łaskawy, wygłupiał się, a potem siadał i robił czterostronicową scenę terapeutyczną, w której wszyscy mieliby łzy i tylko wyglądało na to, że to tylko jego codzienna praca, uderzanie pięścią i odchodzenie.”
Grający Tony Soprano Umieść Jamesa Gandolfiniego w bardzo ciemnym miejscu
Chociaż James Gandolfini pomógł stworzyć w większości pozytywne środowisko na planie uznanego programu HBO, był również podatny na wybuchy. Jeśli coś mu poszło nie tak, nie był dla siebie miły.
„Bardzo się deprecjonował” – stwierdził Terry Winter. „Kiedy źle zinterpretował kwestię, był wobec siebie krytyczny. Nigdy, przenigdy nie atakował innych. Od czasu do czasu łamał jaja pisarzowi. Mówił: „Czy tak ma być?” Ale przede wszystkim mówił: „Cholera cholera, pierdolony idiota”, mówiąc o sobie, bo tego nie zrozumiał. Wchodził w ciemne miejsce, wpadał w ciemność nastrój, w którym byłby Tony przez długi czas. Tak, było mu po prostu ciężko."
W najgorszym momencie, według historii GQ, James uderzyłby w korytarz lub nawet przewrócił lodówkę, gdyby był zły na siebie. Był perfekcjonistą i życie w skórze Tony'ego Soprano mu się spodobało. Jak powiedział Terry Winter w wywiadzie dla Deadline, granie tak okropnej osoby przez 83 odcinki pokonało go fizycznie i emocjonalnie.