Prawda o otwierających sekwencjach akcji w filmach „James Bond”

Spisu treści:

Prawda o otwierających sekwencjach akcji w filmach „James Bond”
Prawda o otwierających sekwencjach akcji w filmach „James Bond”
Anonim

Wysoka liczba oktanowa. Pełna. Nieustający spektakl. Są to typowe opisy sekwencji akcji otwierających w serii James Bond. Wiele się zmieniło w serii Bonda, od pierwszego występu Seana Connery'ego w „Dr. No” z 1962 roku po emocjonalne „pożegnanie” Daniela Craiga w „No Time To Die” z tego miesiąca. Brytyjski szpieg zmienił się z pełnego kobieciarza w pół-feministkę. Przeszedł od workowatych dwurzędowych garniturów do czystego, dopasowanego włoskiego designu. I przeszedł pełną gambitę głupiego slapsticku, przez przesadną akcję, po brutalną, brutalną przemoc w stylu Bourne'a. Ale wiele rzeczy pozostało bez zmian. Na przykład ujęcie Gunbarrel było obecne w każdym filmie o Jamesie Bondzie. Muzyka też. Ale ta kultowa sekwencja akcji przed tytułami otwierającymi również przeszła przemianę, której fani mogli nie być w pełni świadomi.

Każdy fan Bonda spodziewa się zobaczyć gigantyczną sekwencję akcji na początku każdego filmu. Te sekwencje akcji mają niewiele wspólnego z fabułą. Zawierają masywne scenki. Różne typy pojazdów. Asortyment broni. A Bond generalnie kopie tyłek. Jest to jednak stosunkowo nowe doświadczenie. Oto prawda o sekwencjach sprzed tytułu i o tym, jak ewoluowały.

Sekwencje przed tytułem odzwierciedlają czasy i różne więzi

W fascynującym eseju wideo autorstwa The Discarded Image badamy ogromną ewolucję sekwencji przedtytułowych. Pierwszy z nich można znaleźć w drugim filmie Bonda, jaki kiedykolwiek powstał, Z Rosji z miłością. Scena nie przypomina jednak wielkich otwarć, które widzieliśmy w Die Another Day, Quantum Of Solace czy Skyfall. W rzeczywistości cała scena jest po prostu poplecznikiem po cichu przemierzającym Bonda przez ogród, dopóki Bond nie dostanie na niego szybkiego. Podobnie jak przedtytułowe sekwencje późniejszych filmów, nie ma to wiele wspólnego z fabułą, ale też nie jest w ogóle o spektaklu. Ale jest to zarówno odzwierciedlenie epoki, jak i podejścia Seana Connery'ego do postaci.

To samo można powiedzieć o sekwencji przedtytułowej do trzeciego filmu, Goldfinger. Jednak zawiera Bonda na misji, odsłaniając fajny, czysty kombinezon i podpalając ładunek wybuchowy. Z pewnością jest fajnie, szczególnie z nielubianym obecnie Seanem Connery, który zachowuje się tak uprzejmie, jak to tylko możliwe. Ale to nie było to, co fani uważają za klasyczny otwieracz obligacji.

Właściwie to nie nadeszło, dopóki Roger Moore nie przejął roli w latach 70-tych. Podczas gdy późniejsze filmy Seana Connery'ego o Bondu zawierały na początku kilka kolejnych walk na pięści, filmy Rogera Moore'a poszły na proste sekwencje akcji. Oczywiście jego filmy o Bondzie były o wiele bardziej przesadzone, więc ma sens, że to on zapoczątkuje spektakle akcji przed tytułami i piosenką z filmu o Bondzie.

Ale nawet w latach 70. i 80. początkowe sekwencje akcji wyglądały nieco inaczej niż te z lat 90., 2000., 2010 i 20. XX wieku. Zwykle sekwencje otwierające zaczynały się od drugorzędnych postaci, które napotykają problem. Ten problem pojawia się na biurku MI6, a następnie zostaje wezwany Bond i następuje akcja. W późniejszych filmach Bond jest tam od samego początku, wpychając publiczność w swoją wypełnioną adrenaliną misję od samego początku. To nie znaczy, że nie ma nagromadzenia… przynajmniej większość z nich zrobiła to właściwie. Filmy takie jak A View To A Kill i Quantum Of Solace po prostu wskakują, nie pozwalając widzom zrozumieć, co się dzieje, podczas gdy Die Another Day, Golden Eye i Skyfall wykonują wspaniałą pracę, budując najbardziej intensywne momenty akcji po dodaniu niezbędnego kontekstu bez zabierania Cię z misji.

Sekwencje przed tytułem Rogera Moore'a oraz późniejsze fragmenty Pierce'a Brosnana i Daniela Craiga miały wiele podobnych elementów, w tym ujęcie „święte s”. To jest ujęcie, w którym Bond albo upada, albo wykonuje wyczyn, który sprawia, że widzowie mówią: „Ten facet jest najfajniejszym, najgorszym tajnym agentem w historii kina”.

I to jest ważne, aby poczuć się tuż przed rozpoczęciem filmu o Bondzie, niezależnie od jakości fabuły, która następuje.

Sceny otwierające Daniela Craiga były zarówno całkowicie wyjątkowe, jak i wywołanie zwrotne

Podczas gdy otwierająca sekwencja akcji Quantum Of Solace rzuciła publiczność w chaos, jak początek A View To A Kill Rogera Moore'a, a Skyfall i Spectre są podobne pod względem tempa i stylu do epoki Pierce'a Brosnana, Wyróżniają się pierwsze i ostatnie filmy Daniela. W chwili pisania tego tekstu „No Time To Die” trafia do kin, więc unikanie spoilerów jest koniecznością. Można jednak powiedzieć, że otwarcie filmu jest bardziej podobne do otwarcia Casino Royale niż innych filmów Daniela Craiga.

Podczas pierwszego występu Daniela jako Bond jesteśmy traktowani przez krótką scenę retrospekcji w czerni i bieli, przedstawiającą pierwsze dwa zabójstwa agenta. Scena szybko daje widzom kontekst, którego potrzebuje, zanim zacznie przecinać się między rozmową a brutalną sceną walki.

Pod wieloma względami bardziej przypomina erę Seana Connery'ego niż Rogera Moore'a, Timothy'ego D altona, George'a Lazenby'ego czy Pierce'a Brosnana. Wygląda na to, że filmowcy chcieli dać widzom do zrozumienia, że ta wersja Bonda będzie inna. Miał być o wiele bardziej emocjonalny i agresywny. I to sprytne, że twórcy filmu przyjęli podobne (choć inne) podejście do otwarcia No Time To Die. Zapewnia to miłe zakończenie czasów Daniela jako Bonda, jednocześnie oddając hołd sekwencjom sprzed tytułów z przeszłości i otwierając drzwi do nowych stylów i struktur dla filmów o Bondzie w przyszłości.

Zalecana: