Choć trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, był czas, kiedy Robert Downey Jr. był na dobrej drodze do kariery w skeczu i komedii rozrywkowej, w przeciwieństwie do ról bardziej zorientowanych na dramat akcji, do których doszedł być znanym. W 1985 roku, z bardzo ograniczonym doświadczeniem aktorskim na ekranie, dołączył do obsady Saturday Night Live. Obok niego na liście debiutantów w tym sezonie znaleźli się tacy jak Damon Wayans, Randy Quaid i Jon Lovitz.
Chociaż możliwość bycia na SNL byłaby początkowo zbyt dobra, by ją odrzucić, Downey Jr. szybko zdał sobie sprawę, że jest jak ryba wyjęta z wody. Szorstkie i upadki improwizowanej komedii na żywo były dla niego zbyt trudne; wiedział, że nie będzie to kierunek, w którym podąża jego kariera aktorska. Moce, które były w serialu, zgadzały się z jego własną opinią i nie został zaproszony z powrotem na drugi sezon.
Dobry znak samoświadomości
Dobrą oznaką samoświadomości Downeya Jr. było uświadomienie sobie, że SNL nie wyszłoby mu na dłuższą metę, nawet zanim został zwolniony z programu. Miał zaledwie 20 lat, kiedy Lorne Michaels zabrał go na pokład swojego programu NBC. Do tego momentu zakres aktorskich doświadczeń młodej gwiazdy ograniczał się do produkcji off-broadwayowskich i kilku pomniejszych ról filmowych.
Dla kogoś innego na tym etapie kariery SNL mogło wydawać się momentem przełomowym. Dla Downeya Jr. była to jednak tylko okazja do nauki, dzięki której mógł lepiej zrozumieć branżę i siebie jako artystę. Wspominał swój czas w programie z Samem Jonesem z Off-Camera Show w 2019 roku.
„W tamtym roku tak wiele się nauczyłem o tym, kim nie jestem” – powiedział. „Nie byłem kimś, kto miał wymyślić hasło. Nie byłem kimś, kto miał robić wrażenia. Byłem kimś, kto bardzo nie nadawał się do komedii o szybkim pożarze”. Pod koniec tego sezonu New Yorker pojawił się w sumie w 16 odcinkach, zanim pokazano mu drzwi.
Brak wcześniejszego doświadczenia w zakresie ulepszania
Downey Jr. przypisał swoje zmagania w SNL swojemu doświadczeniu jako początkującego aktora, twierdząc, że nie miał żadnego wcześniejszego doświadczenia w pracy nad sytuacjami improwizacyjnymi. „Nie byłem podobny do Groundlingsów ani żadnego… nigdy nie należałem do żadnej grupy improwizacyjnej” – powiedział Jonesowi. „Więc pomyślałem:„ Wow! To wydaje się… to wydaje się naprawdę trudne, jak dużo pracy!”
Mimo to aktor świetnie się bawił w cotygodniowym szybkowarze, czyli 90 minutach programu Saturday Night Live. „Do dziś powiedziałbym, że nie ma bardziej ekscytujących 90 minut, które możesz mieć, niezależnie od tego, czy jesteś dobry, czy nie. To po prostu niesamowite” – kontynuował.
Na pytanie, czy to doświadczenie było czystym podekscytowaniem, czy też zawierało chwile przerażenia, Downey Jr. powiedział: „Dla mnie, gdy byłem młody, byłem po prostu jak wybuch. Jesteś w stroju jaskiniowca, i biegniesz, aby przejść z tego planu do tamtego i przebrać się w strój kosmonauty i wpadasz na Davida Bowiego!"
Łatwe przejście
W 2015 roku magazyn Rolling Stone zajął się czymś, co nazwali „niesamowicie ambitnym, bezwzględnie wyczerpującym rankingiem każdego gracza SNL w historii”. Teraz, kiedy Downey Jr. jest jednym z najbogatszych i odnoszących największe sukcesy aktorów, to niewiele znaczy dla Downeya Jr., ale zajął ostatnie miejsce na liście 145 wykonawców.
Szczerze mówiąc, ta konkretna recenzja zrzuciła winę za jego niepowodzenie na producentów, a nie na niego. „Robert Downey Jr. to geniusz komiczny. Uczynienie go nieśmiesznym jest największym osiągnięciem SNL, jeśli chodzi o ssanie” – napisał Rob Sheffield, dziennikarz zajmujący się popkulturą. „Jak popieprzyć taką pewną rzecz jak Downey? Jest zabawny we wszystkim. To znaczy, koleś był zabawny w Weird Science. Był zabawny w Johnny Be Good. Był zabawny w Iron Man. Ale poznał swojego Kryptonite, i to był SNL”.
Przejście Downeya Jr. z SNL było również ułatwione dzięki temu, że jego kariera filmowa rozpoczęła się mniej więcej w tym samym czasie. Jego występy w Tuff Turf i Weird Science (oba 1985) naprawdę umieściły go na mapie i od tego czasu nie oglądał się wstecz. A przy kilku okazjach, kiedy spogląda wstecz na swój występ w SNL, robi to z dumą, a nie z żalem.