Andrew Garfield otrzymał mnóstwo pochwał zarówno od fanów, jak i krytyków za rolę zmarłego wielkiego Jonathana Larsona w filmie muzycznym Netflix Tick, Tick…Boom! Otrzymał również liczne nagrody i nominacje. Wielu argumentuje, że ta rola to Garfield w swojej absolutnie najlepszej formie, ponieważ nauczył się śpiewać i grać na pianinie do tej roli. Zagrał rolę Larsona tak dobrze, że nic dziwnego, że zdobywa całe to uznanie.
Fani mogą być zainteresowani tym, co Garfield powiedział o zmarłym Larsonie i jak to było grać tak legendarną osobę na ekranie. Okazuje się, że aktor czuje, że Larson stał się teraz jego częścią i że duchowo jest z nim w swoim życiu. Muzyka i wiadomości Larsona są bardzo ważne dla Garfielda i wiele dla niego znaczą.
6 Andrew Garfield dowiedział się o Jonatanie Larsonie, gdy został poproszony o zagranie go
Garfield stwierdził w serialu Stając się Rotten Tomatoes, że dowiedział się o Jonathanie Larsonie, kiedy został poproszony o zagranie go przez Lin-Manuela Mirandę. Garfield wyjaśnił: „Oczywiście znałem RENT i uwielbiałem musical, ale to była bardzo powierzchowna relacja, jaką miałem z Jonem i myślę, że jestem za to trochę wdzięczny z perspektywy czasu, ponieważ oznaczało to, że wszedłem w ten proces Stając się Jonem i głęboko zagłębiając się w to kim był Jon w sposób, który nie wydawał się cenny. Udało mi się spotkać go w bardziej czysto zmysłowy sposób."
5 Andrew Garfield chciał uhonorować to, kim był Jonathan Larson
Garfield stwierdził w serii sa, e, że chciał uhonorować to, kim był Larson jako osoba. „Chciałem uhonorować go w sposób, w jaki myślę, że naprawdę chciałby być uhonorowany, co dotyczyło całego jego człowieczeństwa, całego jego bałaganu, całej jego zwyczajności, a także tego rodzaju niezwykłego talentu i daru, miał i dał światu." Powiedział też, że jest na zawsze dłużnikiem Mirandy, ponieważ przedstawił go dawno zaginionemu bratu, o którym nie wiedział, że ma. Jak słodko. "To jest pokrewieństwo, które czułem, kiedy zacząłem odkrywać, kim był Jon."
4 Andrew Garfield powiedział, że Jonathan Larson ma świadomość, że żyje
„Larson miał ostrą świadomość efemerycznej natury życia” – powiedział Garfield w programie Netflix Film Club na temat filmu Kleszcz, Kleszcz… Bum!
„Myślę, że to część spuścizny, którą zostawia” – kontynuował. „To jest część tego, co robię naprzód. Co kochasz? Jak budujesz swoje życie wokół rzeczy, które kochasz? Ludzi, których kochasz, miejsc, które kochasz. W wywiadzie dla Broadway World Garfield powiedział, że Larson był „jedną z tych rzadkich istot ludzkich, które chodziły wśród nas, które naprawdę pokazały nam, jak żyć i dały nam pewne wskazówki na temat tego, co to znaczy żyć życiem sensu i życie w radości."
3 Andrew Garfield zachował część rzeczy Jonathana Larsona
Garfield przyznał w filmie Netflix Film Club, że trzymał talerz, z którego jadał Larson, a także jedną z koszul, które nosił. „To była jedna z jego ulubionych koszul. Nadal ma dziurę z tyłu, niebieską koszulę w kratę, którą noszę w filmie” – powiedział. Przyznał, że zatrzymał wiele rzeczy z planu, ponieważ nie chciał odpuścić żadnej z nich. "Kiedy robimy sezon drugi?" żartował. „Jestem gotowy do powrotu” – powiedział. "Tęsknię za tym. Tak bardzo za tym tęsknię. To jedna z tych rzeczy, których nie chcesz kończyć."
2 Andrew Garfield Pozwól Jonathanowi Larsonowi przejść przez niego
Garfield powiedział w wywiadzie dla Broadway World, że „Dla mnie, aby móc wstać z łóżka każdego ranka, napić się kawy, rozgrzać głos, rozciągnąć ciało i zejść z drogi i pozwolić Jonowi po prostu poruszaj się we mnie, podążaj za jego impulsami, podążaj za nim na krańce świata każdego dnia i bądź mu oddany - nie ma nic lepszego. Co za sposób na spędzenie dnia. Nie chciałbym spędzić dnia żadnego w inny sposób."
1 Andrew Garfield uważa, że każda uwaga, jaką otrzymuje w związku z filmem, powinna być podzielona z Jonathanem Larsonem
Garfield powiedział New York Times, że wierzy w jakąkolwiek uwagę, jaką poświęca kleszczowi, kleszczowi… bum! należy podzielić się z Larsonem. „Potrafię przyjąć uznanie w sposób, który wydaje się osobisty – nie unikam tego” – powiedział. „Ale myślę, że lwia część naprawdę należy do Jona – ducha, którym był i pracy, którą zostawił”. Powiedział też, że „nie byłoby Lin-Manuela bez Jonathana”, jak sama Miranda wspomniała o pracy Larsona i obejrzeniu produkcji RENT i Tick, Tick…Boom! w młodości zainspirował go do tworzenia własnych musicali.