Świat memów miałby absolutne pole do popisu, gdyby Sean Bean od razu ujawnił się i stwierdził, że jest aktorem metodycznym. Prawdopodobnie wymyślili różne sprytne, ale obraźliwe grafiki, w których Sean udawał, że nie żyje, 24/7. W końcu mężczyzna jest aktorem, który wcielił się w mnóstwo postaci, które w końcu umierają. Chociaż Seanowi sowicie płacono za tak częste umieranie na ekranie w często przerażające lub emocjonalnie uderzające w brzuch sposoby (ahem… ahem… Ned Stark i Boromir), mógł wbudować pewne zabezpieczenia w swoje kontrakty dotyczące tego, jak często i dlaczego te postacie umierają. Naprawdę nie możesz go winić. W końcu kto chce być znany jako facet, który cały czas umiera?
Chociaż Sean nie przyznał się dokładnie do bycia aktorem metodycznym, w starym wywiadzie podzielił się sporo o tym, jak jego bohaterowie znajdują sposób na jego pochłonięcie. Oto, co miał do powiedzenia…
Co Sean Bean myśli o aktorach metody?
W wywiadzie dla Vulture, promując Legendy TNT w 2014 roku, w których gra postać z wieloma zaburzeniami osobowości, Sean poruszył temat aktorów metody. On oczywiście podał przykład Daniela Day-Lewisa. Jest przecież najsłynniejszym aktorem metodycznym żyjącym dzisiaj.
„Aktorzy tacy jak Daniel Day-Lewis, Gary Oldman, całkowicie zanurzają się w swoich rolach” – powiedział Sean do Vulture, zanim stwierdził, że postać, którą grał w krótkotrwałych Legendach, jest taka sama. „Myślę, że to jest to, co [jego bohater] Martin Odum robi ze swoimi bohaterami, nawet jeśli chodzi o to, jakie jedzenie je, czym jeździ, gdzie mieszka – dla każdego z nich ma własny samochód i mieszkanie. Dla każdej legendy wszystko jest inne, a on nie ucieka od tego. Ponieważ nie może. Ma do czynienia z tymi facetami, którzy są naprawdę niebezpiecznymi facetami, trochę niesmacznymi postaciami, więc musi całkowicie uwierzyć, że jest kimś innym. I dlatego dostaje te psychologiczne reperkusje, te konflikty w głowie, próbując wydostać się z tej postaci. I większość aktorów metody ma trudności z odejściem od charakteru. Wyrzucenie tego z mózgu może zająć tygodnie lub miesiące."
Pomimo przyznania się do tego, jak trudne byłoby to zadanie, Sean okazywał wiele szacunku umiejętnościom robienia tego, co musi posiadać aktor.
Czy Sean Bean jest aktorem metodycznym?
Podczas wywiadu z Vulture, Sean Bean zadał pytanie, czy jest on rzeczywiście aktorem metodycznym i czy postacie, które gra, pozostają z nim na długo po tym, jak kamery przestały się toczyć.
„Nie powiedziałbym, że jestem aktorem metody, ale staram się bardzo mocno skupić na postaci, którą gram, a wszystko inne wychodzi przez okno. Zapominam o wszystkim – twierdził Sean. – Staram się wyrzucić wszystko inne z głowy. Więc myślę, że możesz nazwać tę Metodę do pewnego momentu, ale kiedy skończę scenę, nie chodzę i nie udaję, że wciąż jestem w charakterze! Każdy ma swoje metody, ale myślę, że jestem trochę pośrodku, ponieważ trochę to noszę, kiedy kończę pracę i wracam do domu na noc, a twój umysł trochę pędzi. A potem, kiedy wracam do domu po zrobieniu czegoś takiego, potrzeba trochę czasu, aby przyzwyczaić się do normalnego życia, do życia rodzinnego. Nie narzekam! Ale to ma na ciebie taki wpływ, jak udawanie przez tak długi czas, że jesteś kimś innym.”
Oczywiście naturalnym kolejnym pytaniem byłoby, która postać była dla Seana najtrudniejsza do uwolnienia po nakręceniu filmu. Według jego wywiadu była to postać, którą grał w serialu Oskarżony w Anglii.
„Zrobiłem film dla BBC zatytułowany Tracie's Story. Był to część serii o nazwie Accused, w której zagrałem transwestytę, a to był duży krok naprzód. I został ze mną na długo, nawet do dzisiaj, bo to była ciekawa postać. To była bardzo ujmująca rola. Za dnia grałam nauczycielkę, ucząc te dzieciaki w szkole, a nocą byłam kobietą – duża blond peruka, pończochy, szpilki, minispódniczka – wychodząca na miasto. Bardzo ekstrawagancki, ale uroczy charakter. Nazywała się Tracie. I przypuszczam, że było to bardzo ważne, aby się w to wciągnąć, chodzić przed pierwszą sceną, stać się kobietą próbującą poderwać mojego chłopaka. To był dla mnie duży skok. Ale ze wszystkich postaci, w które grałem, była to prawdopodobnie jedna z najbardziej satysfakcjonujących prac, jakie kiedykolwiek wykonałem. Pamiętam to bardzo czule. I poszło naprawdę dobrze! Zostało to bardzo dobrze przyjęte przez krytyków, ale była to jedna z najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy, jakie mogłem zrobić. Po prostu wyskoczył i powiedziałem: „Tak, zrobię to” i to jest coś, co zapamiętam na zawsze”.