W 2012 roku fani Gwiezdnych wojen wiedzieli, że plan Disneya w serialu polegał na zaangażowaniu oryginalnych gwiazd, Marka Hamilla, Harrisona Forda i nieżyjącej już Carrie Fisher. Ale nie mieli pojęcia, do jakiego stopnia będą w to zaangażowani legendarni aktorzy. W rzeczywistości zagorzali fani Gwiezdnych Wojen wciąż byli wstrząśnięci sprzedażą Gwiezdnych Wojen o wartości 4,05 miliarda dolarów firmie Disney Corporation. Dla wielu oznaczało to koniec Gwiezdnych Wojen. Przynajmniej zniszczyło to szansę George'a Lucasa na dostanie się do serii sequeli. Biorąc pod uwagę, że wielu fanów Gwiezdnych Wojen woli teraz złośliwe prequele George'a Lucasa od sequeli Disneya, być może to był koniec Gwiezdnych Wojen? Po prostu nie można zaprzeczyć, że niektóre szczegóły zawarte w sequelach po prostu niszczą oryginalne filmy. Ale ponura przyszłość Gwiezdnych Wojen była tylko zmartwieniem w umysłach fanów na całym świecie. Wciąż była nadzieja. I właśnie dlatego pisarz D alton Ross z Entertainment Weekly opublikował kilka pomysłów, jak sprawić, by sequele były „nie do dupy”. Niestety, Disney nie posłuchał rad EW… aw niektórych przypadkach słuchali za dużo…
Używanie oryginalnych gwiazd jako drugoplanowych postaci
Pierwszy wpis w artykule D altona Rossa o kontynuacjach Gwiezdnych Wojen w Entertainment Weekly szczegółowo opisuje potrzebę przywrócenia Marka Hamilla, Harrisona Forda i Carrie Fisher… ale tylko jako postacie drugoplanowe. Jego uzasadnieniem było to, że uczynienie starzejących się gwiazd akcji głównym tematem filmu fabularnego to zły pomysł. Jako przykład podał Indianę Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki. Jednak wszyscy wiemy, że tak naprawdę zależy to od tego, jak skrypt poradzi sobie z tymi ponownie gwiazdami akcji, które robią różnicę. W końcu Hugh Jackman znakomicie sprawdzał się jako starzejący się bohater akcji w Loganie… Ale to dlatego, że scenariusz faktycznie podejmował ryzyko i miał powody, by zaangażować starszego bohatera w akcję.
Podczas gdy kontynuacje Gwiezdnych Wojen Disneya słuchały EW z tą radą, nie udało im się znaleźć właściwego sposobu radzenia sobie z pierwotną obsadą. Jest to możliwe z wyjątkiem Hana Solo Harrisona Forda, który EW, co zabawne, przewidział, że umrze w Przebudzeniu Mocy z 2015 roku, trzy przed premierą filmu.
Zainspiruj się powieściami do nowych działek
Disney czerpał inspirację z niektórych ze 150 powieści o rozszerzonym wszechświecie w sequelu. EW uważał, że powieści „Dziedzictwo Mocy” były dla Disneya najlepszym źródłem pomysłów na sequel. Chociaż Disney wpadł na pomysł, by dziecko Hana i Leii zwróciło się ku Ciemnej Stronie, to w dużej mierze jest to zakres podobieństw.
Disney prawie przejął poruszającą historię „Dziedzictwa” o walce między dziećmi Hana i Lei, jednym, który reprezentował Ciemną Stronę, a drugi Jasną, ale udało im się przekazać ją synowi Hana i Lei oraz wnuczka Imperatora Palpatine'a… która po prostu nie miała tak dramatycznej wagi… albo nie ma sensu, jeśli o to chodzi.
Jednak serial animowany, a także niektóre z nadchodzących seriali aktorskich Gwiezdnych Wojen, wydają się czerpać inne wątki z powieści „Dziedzictwo”. Przede wszystkim włączenie Wielkiego Admirała Thrawna.
Seria Disney+ Gwiezdne Wojny wydaje się również korzystać z innej sugestii EW, która polega na zbadaniu podziemi Gwiezdnych Wojen. Mówimy o Boba Fetta, Łowcach Nagród i łajdakach. Fragmenty tego zostały niechlujnie dodane do sequeli w postaci postaci Benecio Del Toro i Keri Russell.…Ale to po prostu nie zadziałało z powodu braku rozwoju postaci i czasu ekranowego.
Element techniczny i urocze stworzenia
Jedną rzeczą, którą sequele Disneya miały rację, było wykorzystanie praktycznych efektów i lokalizacji. EW słusznie zauważył, że nadmierne użycie zielonych/niebieskich ekranów było zauważalne i rozpraszało w filmach prequel George'a Lucasa. Podobnie jak w oryginalnej serii, sequele wykorzystywały wiele istniejących lokacji, które zostały po prostu wzmocnione efektami specjalnymi. Rezultat był fantastyczny… Szkoda, że nie opracowali lepszych historii do opowiedzenia w tych niesamowitych miejscach i z fajnymi praktycznymi efektami.
Na koniec, EW przedstawił ważne uwagi na temat wykorzystania postaci przeznaczonych wyłącznie do sprzedaży zabawek i tego, jak rozpraszają one starszych członków widowni i są po prostu irytujące… Patrzymy na was Porgs… Tak, Disney, trochę prawdopodobnie nie posłuchałem tej rady i poszedłem all-in na stworzenia i roboty, które wydawały się być tylko w filmach, aby sprzedawać zabawki… ahem… ahem… BB8. Było to ze szkodą dla uznanych postaci stworzeń/robotów, takich jak R2D2, C-3PO, a nawet Yoda.
Ostatecznie sequele Disneya naprawdę wydawały się dotyczyć zarabiania pieniędzy. To show-biznes, więc zawsze będzie „biznes… Ale wydaje się, że zapominają o stworzeniu sensownego show. Przynajmniej mogli posłuchać Entertainment Weekly i mieć szansę na zrobienie mocniejszych filmów.