To była niezła podróż na szczyt dla Ashtona Kutchera. Zaczynał w branży jako model, a potem miał przerwę w karierze, dostając obsadę w That '70s Show. Serial trwał prawie dekadę, a Kutcher rozkwitał w roli Michaela Kelso. Niedługo potem rozgałęził się na inne role, jak w „Punk'd”. Chociaż stał się główną gwiazdą w 2000 roku, wciąż spotykał się od czasu do czasu z odrzuceniem, ujawnił tę informację na Hot Ones, zapytany, co się stało z jego rolą w „Elizabethtown”. Kutcher początkowo został obsadzony w roli u boku Kirsten Dunst, jednak to wszystko się zmieniło i nagle został skreślony z filmu dla kogoś innego.
Kutcher w końcu ujawnił szczegóły tego, co naprawdę wydarzyło się za kulisami. W przeciwieństwie do tego, co myślało wielu fanów, czyli teorii o odejściu Kutchera z filmu, całkowicie zaprzeczył temu poglądowi, dając fanom znać, że został zwolniony i zastąpiony przez innego celebrytę. Przejdźmy do szczegółów, co dokładnie wydarzyło się za kulisami filmu.
Dostępność Orlando Blooma zmieniła wszystko
Początek Kutchera był nieco trudny, kiedy został obsadzony w filmie, ponieważ pierwszym bohaterem był Orlando Bloom. To wszystko zmieniło się dla reżysera Camerona Crowe'a, kiedy okazało się, że aktor jest niedostępny, wprowadź Ashton.
Kutcher szybko dowiedział się, że nie nadaje się do projektu, a kiedy Bloom ponownie stał się dostępny, został odsunięty na bok. Kutcher opowiedział swoją wersję historii z People: „Więc poszedłem [na] przesłuchanie, on mnie obsadził, a potem zaczęliśmy nad tym pracować. Myślę, że chciał zobaczyć próby postaci przez cały czas, a ja prawdopodobnie nie byłem wystarczająco zdyscyplinowany jako aktor, aby dojść do punktu, w którym byłem w stanie to zrobić i pokazać mu to w sposób, który czułby się komfortowo. W pewnym momencie po prostu zgodziliśmy się, że to nie działa. Bardziej on niż ja – dodał Kutcher. „Ale także, dowiedziałem się w tym samym czasie, że Orlando Bloom właśnie stał się dostępny, kiedy chciał mnie wypuścić.”
Ostatecznie nie powstrzymało to ani trochę kariery Kutchera, a dzień wypłaty nie był aż tak duży w porównaniu z jego innymi przyszłymi projektami. Jeśli chodzi o Blooma, spodobał mu się film, biorąc pod uwagę, jak różne było otoczenie. „Miejsca filmów, w których byłem aż do „Elizabethtown” – Nowa Zelandia, Maroko, Bahamy, Hiszpania, Meksyk, Karaiby – wszystko blado w porównaniu do Louisville w stanie Kentucky" żartuje Bloom. "Ale poważnie, nie da się pobić tej Południowej Gościnności. Kiedy przybyliśmy do Louisville, ludzie piekli dla nas ciasta. Wyszliśmy z mrugnięciem, machnięciem ręki i uśmiechem od wszystkich. To nie jest Ameryka przedstawiona na ekranie, którą zna większość kinomanów. I to właśnie sprawia, że „Elizabethtown” jest wyjątkowe”.
Możemy śmiało powiedzieć, że wszystko się udało dla wszystkich zaangażowanych.