Ponad dziewięć lat po odejściu Steve'a Carella z Biura fanom wciąż brakuje jego komediowego geniuszu. Nowa współpraca Carella z Netflixem i Gregiem Danielsem, Space Force, miała potencjał, by stać się tym, na co czekali fani nowych hitów komediowych.
Space Force ma swoją premierę w ten weekend, ale recenzje już są. Okazuje się, że w tej nowej roli Steve Carell chybił celu.
Nowa komedia od zespołu „Biuro”
Dziewięć lat po tym, jak Steve Carell opuścił Biuro, fanom wciąż brakuje dowcipu Michaela Scotta. Aby wypełnić pustkę, Carell połączył siły z jednym z pisarzy z The Office, Gregiem Danielsem, aby stworzyć nową komedię. Serial Netflix zatytułowany Space Force jest luźno oparty na fakcie, że administracja Trumpa myślała o utworzeniu nowego oddziału wojska o tej właśnie nazwie. Według magazynu Time, Steve Carell wyjaśnił: „To naprawdę nie było oparte na niczym, z wyjątkiem tego imienia, które rozśmieszyło wszystkich”. Czy z zabawnym nazwiskiem i współscenarzystą Steve Carell mógłby stworzyć nową przebojową komedię?
„Space Force” wystartowało… i spadło
Czy siły kosmiczne spełniają oczekiwania wszystkich? Variety donosi, że Carell miał wszystkie właściwe elementy z dużym budżetem i gwiazdorską obsadą, w tym Lisą Kudrow i Johnem Malkovichem. Niemniej recenzje nie są entuzjastyczne. Według Variety serial jest „w porządku”, a Time donosi, że przesłanka „odwraca się”, gdy gwiazdorska obsada zostaje zdegradowana do ról drugoplanowych.
Czy Steve Carell jest winien?
Teraz, gdy recenzje donoszą, że Space Force nie spełnia oczekiwań, wszyscy chcą wiedzieć, kto jest winny. Czy cel Steve'a Carella był zbyt ambitny? Wydawałoby się, że zarówno pomysł, jak i pisarze są częściowo winni. Carell i Daniels próbowali zbudować cały sitcom z jednowymiarowej koncepcji nowej gałęzi wojskowej o zabawnej nazwie. Choć takie założenie wystarczy do szybkiego śmiechu, to jednak nie wystarczyło materiału na całą serię.
Wydaje się, że Siły Kosmiczne zawiodły, zanim zdążyły wystartować.