Netflix poszedł na całość, tworząc gwiazdorską obsadę do „Nie patrz w górę”, z udziałem takich aktorów jak Leonardo DiCaprio, Jennifer Lawrence, Jonah Hill, Meryl Streep i wielu innych.
Leo i Jen w szczególności spuścili bank na pensje w filmie, jasne jest, że reżyser Adam McKay chciał ich obu i tak naprawdę ich chemia w filmie jest cholernie świetna.
Fani byli zaskoczeni, że Leo wziął tę rolę w pierwszej kolejności. Prawdę mówiąc, nie podjął decyzji z dnia na dzień, podjęcie ostatecznej decyzji zajęło mu pięć miesięcy. Leo miał wiele problemów, którymi należało się zająć, ale ostatecznie wszystko się połączyło. Rzućmy okiem na to, co wydarzyło się za kulisami.
Zaakceptowanie Jennifer Lawrence było dużo łatwiejsze dla Adama McKaya
Znajomość odgrywa ogromną rolę w uzyskaniu określonej roli lub obsadzie w filmie. Wystarczy zapytać Leonardo DiCaprio i jego związek z Martinem Scorsese, obaj stale współpracują ze sobą.
Wygląda na to, że ta sama gehenna miała miejsce z Jennifer Lawrence i twórcą filmu Adamem Mckayem. Według McKaya i Indie Wire, obaj mają długą historię, która rozpoczęła się, gdy Lawrence był nastolatkiem.
„Znam Jen od jakiegoś czasu. Jedno z pierwszych spotkań, jakie odbyła w Los Angeles po swoim pierwszym filmie, odbyło się ze mną, kiedy miała 17, może 18 lat. Uwielbiała „Step Brothers”, więc kiedy jej agent zapytał, z kim chce się spotkać… prawdopodobnie nie byli szczęśliwi, słysząc odpowiedź: facet, który zrobił „Step Brothers”.”
Lawrence odgrywa ogromną rolę w filmie i tak naprawdę to ona została obsadzona jako główna bohaterka, zgodnie z napisami.
Niemniej jednak zaangażowanie Leonarda DiCaprio w projekt było równie ważne i prawdę mówiąc, aktorowi zajęło trochę czasu, aby zaakceptować, biorąc pod uwagę kilka warunków.
Leonardo DiCaprio poświęcił pięć miesięcy na zaakceptowanie roli w filmie Netflix „Nie patrz w górę”
Biorąc pod uwagę związek Leo z Martinem Scorsese, filmowiec był prawie pewien, że aktor przekaże swoją pracę. Ponadto miała miejsce pandemia i problemy z bezpieczeństwem, wszystko to spowodowało, że DiCaprio rozważał ofertę przez pięć miesięcy.
Kiedy ustalono, że film można nakręcić w bezpiecznych warunkach, wszystkie strony zgodziły się na film. McKay był w kompletnym szoku decyzją Leo o zaakceptowaniu.
„Myślę, że jest niesamowity i kocham jego pracę, ale po prostu pomyślałem, że nie ma mowy, żeby to zrobił, ponieważ gdybym mógł pracować tylko z Martinem Scorsese, pracowałbym tylko z Martinem Scorsese” – stwierdził McKay.
„Byłbym asystentem Martina Scorsese na planie. Więc dlaczego miałby to robić ze mną? Ale jak się okazuje, scenariusz bardzo mu się spodobał. Chodziliśmy tam iz powrotem. Był to proces trwający od czterech do pięciu miesięcy, podczas którego po prostu kopaliśmy wokół pomysłów. Zrobiliśmy sobie przerwę na kwarantannę i oto, kiedy wymyśliliśmy teoretycznie bezpieczny sposób nakręcenia tego filmu, był w środku. Nie mogłem w to uwierzyć. Nic dziwnego, że jest fantastyczny w filmie.”
Leo ma bzyczących fanów, obsadzonych w zupełnie innej roli, do których przywykliśmy, z nie lada poczuciem humoru.
Jednak Leo nie był zabawny, ponieważ sprzeciwiał się pewnej scenie.
Leonardo DiCaprio miał problem z pewną sceną z Meryl Streep w filmie
Dyrektor Adam McKay był bardzo otwarty na ten proces. Nie tylko mówił o negacji razem z Leo, ale także dotykał podstawy razem z ET, omawiając, jaki naprawdę był Leo za kulisami.
Jak się okazuje, aktor nie był fanem pewnej sceny z udziałem Meryl Streep.
"Leo. Leo po prostu postrzega Meryl jako filmową królewską… chociaż może królewskość nie jest komplementem… ale jako taka wyjątkowa postać w historii filmu."
„Nie lubił widzieć jej z tatuażem w dolnej części pleców, chodzącej przez sekundę nago. Powiedział mi coś w stylu: „Naprawdę musisz to pokazać?”. A ja na to: „To prezydent Orlean; to nie Meryl Streep. Ale nawet nie mrugnęła. Nawet tego nie poruszyła."
Bez względu na tę konkretną sytuację, Leo był dumny, że dołączył do filmu, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że omawiano środowisko, o czym od dłuższego czasu chciał się oprzeć w filmie.