Nope Jordana Peele to bardziej kompletne rozczarowanie niż arcydzieło Spielberga

Spisu treści:

Nope Jordana Peele to bardziej kompletne rozczarowanie niż arcydzieło Spielberga
Nope Jordana Peele to bardziej kompletne rozczarowanie niż arcydzieło Spielberga
Anonim

Krytycy absolutnie zachwycają się najnowszym horrorem Jordana Peele'a, Nope. W chwili pisania tego tekstu film został właśnie wydany. A krytycy już nazywają to „arcydziełem” i porównują reżysera do Stevena Spielberga i Alfreda Hitchcocka.

Tak… to dość wysoka pochwała…

Oczywiście, było dużo szumu na temat Nope dzięki błyskotliwej i bardzo tajnej kampanii marketingowej, która sprawiła, że fani zgadywali, co tak naprawdę jest najnowszym filmem Jordana na około kilka miesięcy przed jego premierą. Obsada filmu również poetycko opowiada o Nope.

Ale czy film jest rzeczywiście tak fenomenalny, jak wszyscy twierdzą? Chociaż zdecydowana większość krytyków uważa, że tak, jest sporo znaczących głosów, które nazywają ten film jednym z pomniejszych filmów Jordana. Oto dlaczego…

Przestroga: drobne spoilery dla Jordana Peele'a „Nie czekamy…

6 O co właściwie nie chodzi? …Podobno DUŻO za dużo

Jeden z największych problemów, jakie nie mają negatywni z filmem z 2022 roku, ma związek z samą ilością treści w filmie. Krótko mówiąc, brakuje spójnego tematu i historii.

Jak napisał uznany krytyk Peter Bradshaw z The Guardian: „Dziwna, zagmatwana, niestrawna nowa tajemnica UFO Jordana Peele wygląda, jakby miała dobrą wróżkę i podejrzaną wróżkę obecną przy narodzinach. Dobrą wróżką jest Steven Spielberg, aby którego film Bliskie spotkania i szczęki jest jawnym hołdem. Podstępną wróżką jest M Night Shyamalan ze Znaków i Zdarzających się: czasami genialny, czasami irytujący showman o wysokiej koncepcji, którego wpływ jest również obecny – ale nie dostrzeżony, bez hołdu. Wygląda to jak billboard w stylu Shyamalan z wydarzeniami, wszystko na temat domysłów przedpremierowych i szumu zwiastunów: o co tu chodzi? Odpowiedź, pod koniec dwóch i kwadransa, to… bardzo dużo. Mnóstwo. Scenariusz Peele'a jest napchany około 210% więcej materiału, niż jest w stanie sensownie połączyć w jeden scenariusz o jakiejkolwiek dramatycznej wadze i punkcie. Załadowanie filmu z dowcipnymi obrazami i narracją bez wystarczająco dobrze opracowanej fabuły sprawiło, że jego drugi film, Us, był mniej niż jego sensacyjnie przerażający i zabawny debiut Get Out”.

5 Nie ma żadnej historii i jest powtarzalny

Opierając się na tym, co napisał Peter Bradshaw, Mick LaSalle z Datebook twierdzi, że Nope tak naprawdę nie jest o niczym. Co więcej, jest to zbyt powtarzalne.

„To, czego Peele nie ma w „Nie”, to historia lub coś bliskiego. Ma sytuację, ale się nie rozwija” – napisał Mick. „Mniej więcej pozostaje tam, gdzie się zaczyna, z wspanialszymi i głośniejszymi wersjami zasadniczo tej samej sceny. Przez pierwsze 20-30 minut publiczność czeka na rozpoczęcie „Nie”. Wtedy uświadamia sobie: O nie, to jest to."

4 Postać Keke Palmera jest słabo rozwinięta

Jeden z największych problemów krytyka Polygon, Roberta Danielsa z Nope, dotyczy słabo rozwiniętej postaci Keke Palmera, Emeralda, który jest potomkiem zapomnianego czarnego aktora, który odegrał kluczową rolę w tworzeniu kina.

„[Historia jest] częściowo dlatego, że Emerald jest tak zafascynowana włamywaniem się do Hollywood. Nie chce zostać wymazana jak jej przodek lub inni czarnoskórzy twórcy, którzy zamieszkiwali Hollywood od dziesięcioleci” Robert napisał. „Scenariusz Peele powinien pozwolić widzom poczuć jej pożądanie. Jest słuszna jej frustracja i nadzieja, które powinny wywołać obrzęk serca lub przynajmniej zakorzenione zainteresowanie. pasje mijają tak szybko, że publiczność ledwo się trzyma. Kim jest Emerald, oprócz bycia klasycznym grafitterem show-biznesu? Peele jest tylko umiarkowanie zainteresowany odpowiedzią na to pytanie."

3 Nope zaprzecza własnej wiadomości

Podobnie jak Get Out and Us, Jordan Peele próbował stworzyć film gatunkowy, który odzwierciedla słabości społeczeństwa. W tym przypadku pragnienie widza kinowego do spektaklu nad charakterem, sercem i znaczeniem. Nie próbujemy pozbyć się naszego uzależnienia od reality TV, wysokobudżetowych filmów, sensacyjnych wiadomości i oczywiście mediów społecznościowych. Chociaż temat ten jest poruszany, krytyk Richard Lawson z Vanity Fair twierdzi, że nie ma on żadnego znaczenia emocjonalnego, ponieważ postacie są tak brutalnie słabo rozwinięte, a Jordan wydaje się zaprzeczać jego przesłaniu.

"Nie wydaje się, że nie chce wywoływać niepowodzeń współczesnych mediów, jednocześnie rozkoszując się ich zdolnością. Przynajmniej wersja Peele'a nie jest pustym maksymalizmem, w przeciwieństwie do wielu innych rozrywek i zmanipulowanej rzeczywistości pędzącej na nas przez cały czas. W Nope są prawdziwe idee, aczkolwiek te, które często krążą wokół siebie, które istnieją w mylącej sprzeczności między sobą. Takie zamieszanie jest z pewnością przywilejem, a nawet mile widzianym w filmie tak gęstym jak ten. Ale końcowe minuty Nope nie przenoszą filmu w żadne satysfakcjonujące miejsce; spieszy się do zakończenia w sposób, który sugeruje wiele minut, jeśli nie godziny, filmu pozostawionego na podłodze w krojowni."

2 Obcy nie ma większego sensu

Bez wchodzenia w ciężkie spoilery, Nie ma obcych. Wynika to całkiem jasno z materiałów marketingowych. Wszystkie najlepsze filmy o kosmitach mają bardzo jasne reguły świata. To znaczy, że widzowie wiedzą, dlaczego obcy tam jest, czego chcą, jakie są jego słabości i jak działa w przestrzeni. Według Alonso Duralde z The Wrap, Jordan nie do końca oddaje ten aspekt filmu.

"Zasady przyciągania lub nie przyciągania uwagi obcego nie mają większego sensu, a rozdzielczość wydaje się nieważna i przypadkowa."

1 Czy „Nie” Jordana Peele jest jak film Stevena Spielberga?

Nie Jordana Peele'a jest porównywane do pracy Stevena Spielberga. Ale czy jest gdzieś blisko?

„Peele wyraźnie dąży do historii, która nawiązuje do przygody i niebezpieczeństwa Szczęk Spielberga, z nieco najemniczą zupą Bliskich Spotkań Trzeciego Rodzaju wrzuconą na dokładkę” – napisał Todd Gilchrist dla AV Klub. „Powodem, dla którego nie udało mu się zrealizować swojej wersji tych filmów, nie jest brak ambicji czy kreatywności, ale to, że wydaje się, że pracuje wstecz od metafor, które chce zbadać, i dopiero później definiuje je w konkretnej narracji. „

Todd kontynuował: „Chociaż mógłby skorzystać na celowej specyfice reżyserii Spielberga, chód Peele'a jest podobny do tempa M. Nighta Shyamalana – to znaczy niespiesznego i coraz bardziej pobłażliwego. Jedna sekwencja, która ma miejsce w nocy i w deszczu, i trudno nie pomyśleć o, powiedzmy, ucieczce T-Rexa w Parku Jurajskim, zważywszy na dystans dzielący bohaterów i grożące im obu groźby. Ale Peele nigdy specjalnie nie zadaje sobie trudu robienia konkretnych ujęć zewnętrznych tego, co w jego scenie jest samochodem i domem, a w konsekwencji nigdy nie ma chwili prawdziwej pilności”.

Zalecana: