Fani mogą pomyśleć, że Leonardo DiCaprio nigdy się nie denerwuje. W końcu jego życiorys aktorski jest szalenie długi, dzielił plan z niektórymi z największych nazwisk w Hollywood i naprawdę nikt nie może znaleźć powodu, by go nie lubić.
Ale faktem jest, że Leo czasami się denerwuje, nawet gdy jest w swoim żywiole podczas gry. Chociaż fani mogą nigdy o tym nie wiedzieć, ponieważ wykonuje tak świetną robotę ukrywania swoich prawdziwych emocji, DiCaprio przyznał, że niektóre sceny sprawiły, że poczuł się trochę roztrzęsiony.
To prawda, że denerwował się całowaniem aktorki, z którą pracował nad filmem. Fani muszą się jednak zastanawiać, ze wszystkich głaszczących się Leo na ekranie, dlaczego ta konkretna aktorka?
A fani zastanawiają się również, jak Leo był zdenerwowany na planie „Pewnego razu w Hollywood”, ale to była nieco inna scena. Po pierwsze, Leo musiał improwizować - ale to nie było największe wyzwanie.
Wyzwaniem było wcielenie się w postać i odpowiednie nastawienie do jego „sceny szaleństwa”, zauważa Indie Wire. Jak pamiętają kinomani, postać Leo rzuca przedmiotami, wpada w złość i zasadniczo się załamuje.
Ale scena nie była przygotowana, a nawet nie było jej w scenariuszu, powiedział reżyser Quentin Tarantino, na temat Indie Wire. Widzowie mogą pomyśleć, że skoro to wszystko było pomysłem Leo, zgodnie z Tarantino, był szalenie pewny tego, jak rozegrała się scena.
A jednak to było trudne dla weterana. Tarantino wyjaśnił, że „Leo miał całą sprawę”, gdzie powiedział, że musi „przeżyć prawdziwy kryzys sumienia z powodu” swojego bałaganu.
Tak więc reżyser podał aktorowi „listę rzeczy”, na które jego postać musiała się rozpaść. Potem Leo nabrał sił, myśląc o negatywnych doświadczeniach, z którymi miał do czynienia jako walczący, dobrze zapowiadający się aktor.
Głównym powodem, dla którego był jednak zdenerwowany, było to, że jest typem aktora, który całkowicie dopasowuje się do swoich kwestii. Ta scena wymagała od niego udawania, że o nich zapomina, co jest skomplikowanym scenariuszem dla większości aktorów.
Leo udało się to jednak bez problemu – i jest nawet oryginalny materiał filmowy z tej sceny, który teoretycznie rozgrywałby się z postacią, która nie jest zwariowana. W tej scenie Leonardo trafił w każdą linijkę, działając jako telewizyjny złoczyńca, w którym zachowywała się jego postać. Następnie ostateczna wersja filmu przedstawia "Ricka" wariującego.
Sądząc po efekcie końcowym, Leo jest mistrzem w swoim fachu i naprawdę nie miał się czym martwić. Może nie zdobył każdej roli, o jakiej marzył, ale to jego dynamiczne aktorskie kotlety doprowadziły go tam, gdzie jest dzisiaj.